czwartek, 27 września 2012

Płacę abonament i biorę paragony

Na nic groźby i kary, szara strefa w gospodarce rozrasta się. Ludzie mają dość coraz cięższej harówki, z której coraz ciężej jest utrzymać rodzinę. Ceny wszystkiego rosną coraz szybciej (zdecydowanie szybciej niż wynika to z danych GUS), rząd tworzy nowe podatki, a wzrost pensji dotyczy tak naprawdę nielicznych. Rząd ma coraz mniej pieniędzy, aby utrzymać rzeszę emerytów z grup uprzywilejowanych, miliony urzędników i spłacać długi zaciągnięte w poprzednich latach. Jednak śrubka przykręcana jest za bardzo i ludzie mówią STOP. Oszczędzają gdzie tylko mogą.

Ostatnie akcje propagandowe w publicznej telewizji to wyraz bezradności naszych rządzących. Płać abonament aby "nie odstawać od innych krajów" - czyli w realu po prostu "płać nam kasę". Bierz paragon "dla swojego dobra" oznacza z kolei "pomóż nam pilnować, aby kasę płacili inni". Na szczęście Naród nie jest aż taki głupi jak by tego chcieli decydenci i widzi co kryje się pod płaszczykiem tych zgrabnych manipulacji.

Wiem, że z giełdą nie ma to wiele wspólnego, przynajmniej bezpośrednio. Ale przecież inwestowanie to nie tylko kupowanie i sprzedawanie akcji. Inwestowanie to wyciąganie wniosków na podstawie dostępnych danych, czytanie między wierszami. W weekend nie włączałem komputera, uległem dopiero dzisiaj po południu. Nie miałem więc narzędzia do analizy rynku. Analizowałem więc sposoby w jaki media próbują nami manipulować. Ot tak, żeby mieć co robić w przerwach między układaniem klocków, byczeniem się i innymi typowo weekendowymi zajęciami.

Zabawne, jak niemal z każdej strony atakują nas niewidzialne siły, zmuszające do zmiany określonych zachowań lub podjęcia konkretnej decyzji. I to zarówno w życiu codziennym - TV, reklamy, znajomi, żona, dzieci, jak i na giełdzie. Prezesi spółek (zwłaszcza gdy trwa nowa emisja akcji), znani inwestorzy, ludzie z for giełdowych, analitycy - wszyscy mówią nam co trzeba kiedy zrobić. A my z tego całego natłoku informacji, oraz mechanizmów intelektualnego i emocjonalnego nacisku, próbujemy wybierać to, co jest w konsekwencji najlepsze dla nas.

Nic to, zarobię swoje dwa miliony, spłacę kredyt, rzucę pracę, wyjadę na wieś i będę żył w zgodzie z naturą z dala od tego całego bullshit'u. Napiszę jakąś powieść, a może dwie. Dostanę literacką nagrodę Nobla i kupię sobie wymarzonego Plymouth Barracudę żeby nim jeździć po krajowych autostradach.

No i oczywiście cały czas będę płacił abonament i brał w sklepie paragony. By żyło się lepiej.


1 komentarz:

  1. Nie biorę paragonów ! Chcę by przedsiębiorcy mieli szansę uratowania dla siebie choćby części podatków ! Złodziejski system TUSKOKURWIZMU nie zasługuje na rzetelność !

    OdpowiedzUsuń