Polacy mają dość swojego kraju. Nieliczne szczęśliwe grupy społeczne, to uprzywilejowani emeryci, urzędnicy na ciepłych posadkach i "biznesmeni", którzy "stworzyli" swoje firmy dzięki koneksjom w służbach bezpieczeństwa poprzedniego ustroju. W ciągu kilku ostatnich lat miliony Polaków wyjechały ze swojej Ojczyzny szukać szansy w innych krajach i utrzymują tamtejszych emerytów. Ci, którzy zostali, w dużej części modlą się o etat z płacą minimalną. Przedsiębiorcy rejestrują swoje firmy za granicą, bo w Polsce mafia urzędnicza dokręca śrubę coraz bardziej. Nachalna propaganda sukcesu tworzona przez media przychylne władzy tylko dopełnia obrazu nędzy i rozpaczy. Chlubne wyjątki, czyli Polacy odnoszący sukcesy, do których doszli dzięki własnej pracy i pomysłowości, są niestety rzadkością.
Ludzie otwarcie deklarują, że w przypadku wojny nie będą ginąć za kraj, bo nie jest tego wart. To oczywiście wynik frustracji, a nie świadoma deklaracja. Powinna jednak dać trochę do myślenia. Czytałem gdzieś, że Polacy są gotowi ginąć za swój kraj, ale pod warunkiem, że na pierwszą linię frontu pójdą politycy, bankierzy, urzędnicy, prokuratorzy, sędziowie i komornicy. Tak zwani zwykli obywatele chętnie staną z bronią dopiero w drugiej linii. Innymi słowy - w powszechnej opinii ginąć za Polskę powinni w pierwszej kolejności ci, którym dzięki uprzywilejowanej sytuacji, żyje się obecnie w Polsce najlepiej.
Mam nadzieję, że wojny nie będzie i nie będziemy musieli się przekonywać, czy znajdą się chętni do obrony kraju. Jednak wszystko co napisałem powyżej pokazuje, że Polacy mają dość swojego państwa. Czują się zaszczuci i wykorzystywani. Nie wychodzą na ulicę z dwóch powodów - pierwszym wentylem bezpieczeństwa jest możliwość pracy w UE. Drugim, odbijająca od dna gospodarka, dająca nadzieję na większą ilość ofert pracy. Wiosna ludów w Polsce nie nastąpiła, ale nie jest powiedziane, że nie nastąpi. Niektórym państwom zaczyna przeszkadzać zasada swobodnego poruszania się i podejmowania pracy w dowolnym kraju UE. A gospodarka, jak wiemy, porusza się cyklicznie. Naiwnością jest wierzyć w radosne prognozy rządu o gospodarce przyspieszającej z roku na rok przez szereg kolejnych lat.
Przeczytałem ostatno, że prognozowana frekwencja w zbliżających się wyborach do Parlamentu UE będzie rekordowo niska. Niektóre prognozy mówią nawet o frekwencji poniżej 20%! Mniej niż co piąty Polak wierzy, że ma na cokolwiek wpływ!!! Przestaliśmy wierzyć w demokrację, przestaliśmy wierzyć w polityków. "Ten kraj mi nic nie daje" - taką opinię słyszy się coraz częściej. To cholernie smutne. Najgorsze jest to, że tak naprawdę jest to na rękę politykom. Im mniej z nas będzie głosować, tym mniej osób do zmanipulowania podczas kampanii wyborczej.
Ciekawe, czy dożyję czasów, w których spotkani przeze mnie ludzie będą mogli szczerze powiedzieć, że są dumni z bycia Polakami.
Totalnie wyniszczony moralnie i ekonomicznie kraj przez system zwanym TUSKOKURWIZMEM ! Nawet komuna do 1989 roku nie zniszczyła tak narodu.Polityka w oparciu o dług przekreśliła bezpowrotnie szansę rozwoju kraju,ponieważ rosnące lawinowo długi będą nas dobijać.Tym sposobem mnie można się cieszyć inwestycjami na które nas nie było stać np./autostrady czy stadiony / Tak naprawdę państwo przestało służyć narodowi i jest dla niego tylko oprawcą !
OdpowiedzUsuńszkoda że ludzie nie doceniają tego co mają, że więcej zarabiają, że idziesz do sklepu i masz to co chcesz. są nowe możliwości rozwoju w polsce. i szkoda że nie rozumieją że czasy komuny minęły. gdzie każdy był taki sam, i co z tego że może i mieli ludzie pieniądze ale i tak bez karteczki, na żywność nic nie kupił. czas najwyzszy zrozumieć że panśtwo nie jest po to żeby tylko dawać i dawać ale ułatwić życie a to różnica.
OdpowiedzUsuń