Zgubiłem telefon. Znaczy się, sam się zgubił. Był i go nie ma. Leżał sobie na balkonie i raptem przestał tam leżeć. Poza swoją sklerozą, podejrzewam kota. Lubi się bawić na balkonie i jak to kot, lubi zaznajamiać podłogę z różnymi przedmiotami. Dowodów na winę kota nie mam, więc kot żyje i nadal ma co jeść. A dzięki całemu zdarzeniu, miałem okazję przeżyć 2 dni bez telefonu, co we współczesnym świecie równa się niemal wykluczeniu ze społeczeństwa.
I wiecie co? Było zajefajnie! Zero stresu, że ktoś zadzwoni. Poszedłem sobie do piwnicy coś tam podłubać i nikt mi nie przeszkadzał. Nikt nie dzwonił sprzedać mi super kredyt, nikt nie chciał mi sprzedać ubezpieczenia na życie. Kumple i tak nie dzwonią, bo wiedzą że gadać wolę w cztery oczy niż do słuchawki. Żona pewnie by chciała zadzwonić, ale wiedziała że nie może. A ja z przykrością rozkładałem ręce - kochanie, czekam na Twój telefon z utęsknieniem, jak zwykle co godzinę, ale sama wiesz - wszystko przez tego kota.
Stwierdziłem, że mógłbym żyć bez telefonu. Naprawdę. Przecież kiedyś ludzie nie mieli komórek i dało się przeżyć. Jak chciałem coś przekazać rodzinie, to wychodząc zostawiałem kartkę na podłodze gdzie jestem, kiedy wrócę i w jakim będę stanie. A żeby coś z kimś załatwić, trzeba było ruszyć zadek i daną osobę odwiedzić. I to wcale nie było złe. A mimo to, czułem, że miałem więcej czasu wolnego.
A teraz - wszystko na telefon. Życzenia świąteczne - jedno kliknięcie, oklepana formułka i do widzenia. Dla bardziej leniwych są SMS - wtedy nawet buzi otwierać nie trzeba. Każdego dnia, o każdej porze, mamy dostęp do każdej osoby na świecie o dwa kliknięcia w klawisze. Permanentna inwigilacja! W reklamach jest mowa o tym, że dzięki telefonom jesteśmy bliżej innych. Ale to nie prawda. Jesteśmy od nich dalej. Kontaktujemy się szybciej, łatwiej, ale więzi społeczne wcale nie są silniejsze niż w epoce przedkomórkowej.
No ale telefon już mam. Nie spieszyłem się, chciałem rozkoszować się błogą ciszą, ale... Rano chciałem zrobić przelew. No więc loguję się do banku, wklepuję dane i raptem olśnienie - na komórkę przyjdzie hasło potwierdzające. A ja nie mam telefonu! Oblały mnie zimne poty (bo to przelew do Urzędu Skarbowego miał być) i biegiem do salonu. Wyrobili mi kartę zastępczą - od ręki, bezpłatnie. Jakiś stary telefon wygrzebałem zza kominka i znów jestem pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. Znów na smyczy. Ale było cudownie!
No niestety bądź stety, mamy takie czasy, ze bez telefonu ani róż. Technologia idzie do przodu przy okazji uzależniając nas od siebie. I to nie tylko w branży komunikacyjne, lecz w każdej innej. Coraz to nowsze koparki, coraz to nowsze pompy hydrauliczne, nowe pociągi, nowe piły. Moim zdaniem nie da się uciec od postępu technologicznego. Po prostu trzeba starać się w realistyczny sposób zaspokajać swoje potrzeby i nie dać się światu, w krytyczny sposób, je powiększać.
OdpowiedzUsuńMój tata ostatnio był tak zdenerwowany, że postanowił sam z siebie na 3 dni wyłączyć telefon. Jak wiadomo, okres przedświąteczny i chciał ten czas przeżyć z rodziną, a strasznie wkurzali go ludzie dzwoniący z "byle jaką sprawą", co jest najciekawsze, po włączeniu telefonu powtórnie miał ok 400 nieodebranych połączeń, nie wspominając o smsach. Czy naprawdę wykonujemy, aż tyle rozmów dziennie? Powoli zaczyna mnie to przerażać i chciałabym wrócić do czasów, gdy wiadomości przynosił listonosz i to nie tylko z urzędu skarbowego...
OdpowiedzUsuń