poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Kilka dni bez telefonu

Zgubiłem telefon. Znaczy się, sam się zgubił. Był i go nie ma. Leżał sobie na balkonie i raptem przestał tam leżeć. Poza swoją sklerozą, podejrzewam kota. Lubi się bawić na balkonie i jak to kot, lubi zaznajamiać podłogę z różnymi przedmiotami. Dowodów na winę kota nie mam, więc kot żyje i nadal ma co jeść. A dzięki całemu zdarzeniu, miałem okazję przeżyć 2 dni bez telefonu, co we współczesnym świecie równa się niemal wykluczeniu ze społeczeństwa.

I wiecie co? Było zajefajnie! Zero stresu, że ktoś zadzwoni. Poszedłem sobie do piwnicy coś tam podłubać i nikt mi nie przeszkadzał. Nikt nie dzwonił sprzedać mi super kredyt, nikt nie chciał mi sprzedać ubezpieczenia na życie. Kumple i tak nie dzwonią, bo wiedzą że gadać wolę w cztery oczy niż do słuchawki. Żona pewnie by chciała zadzwonić, ale wiedziała że nie może. A ja z przykrością rozkładałem ręce - kochanie, czekam na Twój telefon z utęsknieniem, jak zwykle co godzinę, ale sama wiesz - wszystko przez tego kota.

Stwierdziłem, że mógłbym żyć bez telefonu. Naprawdę. Przecież kiedyś ludzie nie mieli komórek i dało się przeżyć. Jak chciałem coś przekazać rodzinie, to wychodząc zostawiałem kartkę na podłodze gdzie jestem, kiedy wrócę i w jakim będę stanie. A żeby coś z kimś załatwić, trzeba było ruszyć zadek i daną osobę odwiedzić. I to wcale nie było złe. A mimo to, czułem, że miałem więcej czasu wolnego.

A teraz - wszystko na telefon. Życzenia świąteczne - jedno kliknięcie, oklepana formułka i do widzenia. Dla bardziej leniwych są SMS - wtedy nawet buzi otwierać nie trzeba. Każdego dnia, o każdej porze, mamy dostęp do każdej osoby na świecie o dwa kliknięcia w klawisze. Permanentna inwigilacja! W reklamach jest mowa o tym, że dzięki telefonom jesteśmy bliżej innych. Ale to nie prawda. Jesteśmy od nich dalej. Kontaktujemy się szybciej, łatwiej, ale więzi społeczne wcale nie są silniejsze niż w epoce przedkomórkowej.

No ale telefon już mam. Nie spieszyłem się, chciałem rozkoszować się błogą ciszą, ale... Rano chciałem zrobić przelew. No więc loguję się do banku, wklepuję dane i raptem olśnienie - na komórkę przyjdzie hasło potwierdzające. A ja nie mam telefonu! Oblały mnie zimne poty (bo to przelew do Urzędu Skarbowego miał być) i biegiem do salonu. Wyrobili mi kartę zastępczą - od ręki, bezpłatnie. Jakiś stary telefon wygrzebałem zza kominka i znów jestem pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. Znów na smyczy. Ale było cudownie!


2 komentarze:

  1. No niestety bądź stety, mamy takie czasy, ze bez telefonu ani róż. Technologia idzie do przodu przy okazji uzależniając nas od siebie. I to nie tylko w branży komunikacyjne, lecz w każdej innej. Coraz to nowsze koparki, coraz to nowsze pompy hydrauliczne, nowe pociągi, nowe piły. Moim zdaniem nie da się uciec od postępu technologicznego. Po prostu trzeba starać się w realistyczny sposób zaspokajać swoje potrzeby i nie dać się światu, w krytyczny sposób, je powiększać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój tata ostatnio był tak zdenerwowany, że postanowił sam z siebie na 3 dni wyłączyć telefon. Jak wiadomo, okres przedświąteczny i chciał ten czas przeżyć z rodziną, a strasznie wkurzali go ludzie dzwoniący z "byle jaką sprawą", co jest najciekawsze, po włączeniu telefonu powtórnie miał ok 400 nieodebranych połączeń, nie wspominając o smsach. Czy naprawdę wykonujemy, aż tyle rozmów dziennie? Powoli zaczyna mnie to przerażać i chciałabym wrócić do czasów, gdy wiadomości przynosił listonosz i to nie tylko z urzędu skarbowego...

    OdpowiedzUsuń